środa, 23 lutego 2011

#kochamy wiecznie za mało i stale za późno

Nie ma to jak od początku tygodnia być chorym. Wrr, czuje się okropnie. W nocy nie mogłam spać, bo było mi zimno a głowa nie dawała spać. Czułam się strasznie, teraz jest lepiej, ale za to ominą mnie testy z działu matematycznego. Fuck yeaa! 
No cóż, znów doświadczam czegoś w postaci A)zazdrości, B)złośliwości+0zrozumienia, C)ludzkiego egoizmu *
( *niepotrzebne skreślić )
A to wszystko przez to, że zakończyłam z jednym, zaczęłam z drugim i tak to się wszystko zaczęło powolutku psuć. Jak piramidka klocków, kiedyś musi być tak przeciążona, że zacznie spadać.
Życie jest jak piramidka klocków.
Ludzie są jak muchy, które przelatując, zahaczą o nią i po piramidzie. 
Czy jest gdzieś jeszcze Eden? Nie sądzę. A gdyby nawet, to zapewne żadne z nas tam nie trafi. 
    Wyjątkowo ładne jest dziś niebo. Wczoraj niezbyt mi się podobało, było szare i takie.. zwyczajne. Dziś jest niebieskie, słodkie. Przydałyby się śnieżnobiałe chmurki. Cóż to by była za słodycz dnia!
     Teraz wystarczy mi tylko czekać na mamę. Obiecała, że usmaży paluszki rybne, mmm, pycha! Na dziś jestem tylko na 3 ( dosłownych ) gryzach chleba z masłem, dwóch tabletkach paracetamolu i herbacie. 
Pozdro! C: